I tak, w ostatni dzień fiesty, zapodaliśmy jeszcze ośmiorniczkę.
Ja zjadam, ale nie przepadam. Ewa zjada i przepada.
Miły pan wyciągnął świeżą...jeszcze mrugała oczkiem ;-)
No i jeszcze naturalny deserek...
A potem mały kusztyczek dla Ewci....na dobre trawienie ośmiorniczki.
I dla Łukaszka kusztyczek, nieco większy, bo mu ośmiorniczka w brzuchu łapką kręciła.
A na koniec sztuczne ognie...
...i jeszcze tylko ostatni klienci, kupa sprzątania....
...i tak Hiszpanie z Talavery uczcili Świętego Mateusza (Fiesta de San Mateo), a my się skromnie przyłączyliśmy, jedliśmy, pili...ale nie sprzątali.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz